
„Lipień Wdy” i „Jesienny Lipień Wdy”. Po wnikliwej analizie doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej pierwszy raz pojechaliśmy nad Brdę w październiku 1991 roku, po Mistrzostwach Polski w Wędkarstwie Muchowym, które zostały zorganizowane na tej rzece. Najprawdopodobniej… Tym razem, podobnie jak w ostatnich latach miejscem rozgrywania naszych zawodów była jednak przepiękna jesienna Wda, a bazą imprezy był jak zawsze gościnny ośrodek „Mleczarz” w Ocyplu – perle Kociewia. Na miejsce większość z 15. uczestników przybyła już w czwartek 24 października, podczas gdy obie edycje zawodów z cyklu okręgowego Grand Prix w Wędkarstwie Muchowym rozegraliśmy w dniach kolejnych – 25 i 26.10.br. Towarzyszyło nam też 3- ch Kolegów z Wrocławia, Warszawy i Bytowa. W sobotni wieczór odwiedził nas też można by rzec Gospodarz tej wody, Prezes Klubu „Kiełż” z Czarnej Wody.
Już czwartek spędzony nad wodą pokazał, że o ryby będzie dużo trudniej niż w ostatnich latach. Wda najprawdopodobniej znowu padła ofiarą inwazji kormoranów jesienią ubiegłego roku i zimą. Praktycznie wszystkie miejscówki, które w poprzednich sezonach „darzyły” lipieniami, teraz ziały pustką, bądź dawało kilka, najczęściej niewymiarowych rybek. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, iż lipienie bardzo niechętnie podnosiły się do suchej muchy, choć na wodzie mogliśmy obserwować liczne jętki i chruściki. Jednym słowem z miejsca wiedzieliśmy, że „letko” nie będzie.
Nasze przewidywania potwierdziły się w całej rozciągłości. W trakcie piątkowych zmagań w ramach „Lipienia Wdy” (rozegrano dwie tury) złowiono jedynie kilkanaście ryb. Choć trafił się też przepiękny „rodzynek” w postaci 44-centymetrowego „kardynała”, który padł łupem Zdzisia „Dzidka” Tałałaja. Oczywiście tak jak pozostałe nasze zdobycze w czasie trzech dni łowienia, odpłynął wolno. Znaczy się lipień, a nie „Dzidek” ;-). Choć tak na marginesie muszę zaznaczyć, iż przynajmniej jeden z nas zażył ożywczej kąpieli w lekko chłodnawych wodach jesiennej Wdy. Zuch! Praktycznie wszystkie wymiarowe ryby zostały złowione na nimfę. Klasyfikacja pierwszego dnia naszego spotkania wyglądała następująco: Cezary Chrulski -10 pkt. (I miejsce), Rafał Bełbot – 8 pkt. (II miejsce), Jacek Skurski – 6 pkt (III miejsce). Takie sobie wyniki powetowaliśmy sobie „upojnym” wieczorem poprzedzonym znakomitym posiłkiem przygotowanym przez kuchnię „Mleczarza”. Był też wieczorny tatarek (z wołowiny) i długie „nocne Polaków rozmowy”. To dlatego tak lubimy to miejsce i ten czas… W niedzielę wyszło piękne jesienne słoneczko. Ale tylko to na niebie, bo wędkarsko dalej byliśmy pogrążeni w prozaicznej szarzyźnie. Ponownie łupem naszym padło zaledwie kilkanaście lipieni i ponownie w roli głównej wystąpiły wszelkiej maści nimfy.








Podium „Jesiennego Lipienia” obsadzili:
- Rafał Bełbot (AKW Skish) – 3 pkt (I miejsce)., Cezary Chrulski, Koło Nr 1. Suwałki – 6 punktów (II Miejsce), Jacek
- Skurski (AKW Skish – 7 pkt (III miejsce). Najdłuższą rybę, ponownie niemal 44-centymetrową pojmał
- Czarek „Kola” Chrulski.
Po wręczeniu pamiątkowych dyplomów i nagród sponsorowanych przez Okręg PZW w Białymstoku oraz firmy „Salar” i „FlyArtFishing” (dziękujemy!) obiecaliśmy sobie solennie, że spotkamy się w Ocyplu za rok. Bo jesienna Wda jest magiczna, tak samo jak magiczni są jej fioletowopłetwi mieszkańcy – lipienie.
Dziękuję wszystkim, którzy w Bory Tucholskie przybyli i do zobaczenia na wiosnę, zapewne nad
warmińską Gołdapą.
Przemek Lisowski































